wtorek, 25 września 2012

Moan.

I've been thinking too much about you.
See the sunset with no sleep at all
Constantly thinking about you
And I can't get through this at all.

I've been thinking too much about you
I've been staring at the floor
I've listened to all the tunes I love
But made me feel quite blue. 



i tak by to mniej więcej ostatnimi czasy wyglądało.
Jeszcze jest niebieski most, tęczowa fontanna i zeszyty w kwiatki. a na dodatek:



sobota, 15 września 2012

Muzyka klasyczna

Dzień kolejny. Wszyscy święci od muzyki, kolejno w głośnikach, słuchawkach, na tapecie i playlistach. Bach, Beethoven, Boccherini, Dvorak, Strauss, Vivaldi, Afro Kolektyw, The Beatles i oczywiście Placebo. Pogoda wariuje, zaprzyjaźniłam się z parasolką i wypijam dwa i pół litra herbaty dziennie. I tak od tygodnia. A tydzień temu przecież, zakochałam się w pełnym słońcu. W absurdzie, w sprzęcie nagłaśniającym, w gołębiach na gzymsie, w burzy czarnych loków i dwóch chłopcach grający bitelsów na ulicy. W tej mini orkiestrze symfonicznej, ulicznej też. Zakochałam się do tego stopnia, że zjadłam nawet cały kebab, co naprawdę jest dużym osiągnięciem, believe me or not.
Ogółem, ostatnio zakochuję się bardzo często. W kawiarniach, koncertach, Australijczykach, perkusistach, rowerzystach, uśmiechach i katalońskich książkach. Katalonia zresztą to całkiem osobny temat, bo właśnie ostatnio naszła mnie refleksja, że dwa miesiące temu planowałam z wielką pewnością, że na wrzesień, na pewno, Barcelona. Bo coś mi się od życia należy. Ale wyszło jak zawsze, wszystko się jakoś w rutynie codzienności rozpłynęło i nie do końca jeszcze wierzę, że za dwa tygodnie wracam na uczelnię. Przecież to jak z bicza trzasł, całe te wakacje. Tak jakby między palcami, tak błyskawicznie. Nie to, że nie chcę. Tylko trochę więcej automobilizacji. Odrobinkę.

czwartek, 6 września 2012

Use somebody

someone like you.

garść porozrzucanych wrażeń z krainy leczniczego powietrza i unikalnych dialektów. Słowo na niedzielę: ja, genau. Wplatane co trzecie zdanie, wielofunkcyjne i tak zajebiście brzmiące. Zresztą, co na Śląsku nie brzmi zajebiście. Noo, może poza didżejem z Fantasy, bo był tak rychtyk chujowy, że bych go na kopach wyniosła. I nie do końca może prawdą jest stwierdzenie, że nie byłam na dyskotece od czasów gimnazjum, chyba, że pod uwagę bierzemy kryterium zadowolenia i własnej, nieprzymuszonej woli. Wtedy by się zgadzało. Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że o mały włos znienawidziłabym Rybniczek. Ekskluzywny, kurwa mać, klub na ostatnim piętrze galerii handlowej, horrendalna w porównaniu do warunków cena za wjazd, zdecydowanie za drogie drinki i wcześniej wspomniany naprawdę chujowy didżej. Jedynie te kocie ruchy, te biodra rozpalone, jakoś utrzymały mi stan równowagi. Jakoś, chwilowo i z dużymi przerwami. Skończyło się gremialnym spięciem, wielką migreną, spazmami na schodach do kina i niemalże modlitwą o powrót do domu, łącznie z gotowością pokonania dystansu 13 kilometrów piechotą. Ach, był jeszcze ten tekst: mamy siebie, mamy tak wiele, który totalnie zdobył moje serce, jakkolwiek prosty by nie był. Generalnie weekend na plus, jak zawsze. Nawet ten spacer po hałdzie, nawet ten wypad nieudany. Nawet to, że wcale nie słucha ambitnej muzyki, nie cytuje angielskich wierszy, jest o pół głowy niższy i kibicuje Realowi Madryt. Nawet to nie przeszkodziło. I to, że zdanie, które siedziało mi w głowie przez całą drogę pociągiem nigdy nie zostało wypowiedziane, że lubię kolor zielony i nasz pierwszy syn będzie mieć na imię Kuba i że wiedziałeś o tym od pierwszego zobaczenia, to też nie obeszło. Zważywszy na zaistniałe okoliczności, wcale nie dziwne. Tak oto pretendent do miłości Twego życia, ideału więzi dusz, okazuje się zwykłym chłopcem z czarującym uśmiechem, miłym, acz raczej nie do końca w tym typie jak go sobie w głowie narysowałaś. Cóż, nigdy nie miałaś talentów plastycznych.

I na wieczór, dla Ciebie specjalnie, szczególnie, bo znów mi się śniłeś. Tak bardzo realnie, w tym tak bardzo oklepanym schemacie sennym. Jakiś dworzec pkp, nieznajomy cholernie, a przecież tak dobrze znany każdy kąt, pomylone pociągi i kierunki jazdy, wieczne bycie spóźnionym i tak na odczep się. Wiem, że to pewnie coś tam oznacza, coś jakby, że się pogubiłam, wybrałam złą drogę, co oczywiście okazuje się po fakcie i że wszystko takie niedopracowane. A skoro Ty właśnie pojawiasz się w tym schemacie, bądź tak miły i powiedz mi proszę, co robię źle. Bo nigdy jeszcze do tego nie doszłam, nieważne jak mocno gryzę się sama w sobie.