środa, 7 listopada 2012

Desire.

Happiness is a state of mind. It's just according to the way you look at things.

Taka na przykład środa. Półmetek tygodnia, połowa drogi między chujowymi poniedziałkami, a upragnionym weekendem, przynajmniej tak to wygląda u większości ludzi których znam, u całej reszty podejrzewam też. Ostatnio jednak, od kiedy każdy weekend masz pracujący, straciły one cały swój urok, dla kontrastu natomiast polubiłaś poniedziałki. Może niekoniecznie to wstawanie rano, bo im dalej w listopad, tym robi się trudniejsze (jakby kiedykolwiek było łatwe), może niekoniecznie nawet seminarki ze skostniałą, neurotyczną panią profesor no i raczej też nie te przedłużane na siłę zajęcia o potencjale surowcowym i zagrożeniu energetycznym państw. Niemniej jednak cały dzień na uczelni oznacza to, że nie idziesz już potem nigdzie, zaszywasz się w domu, masz wino, filmy albo książki, albo jakiś spacer, ale wszystko jest takie spokojne, niewymuszone.
No i taka właśnie środa, kiedy jeszcze delikatnie czujesz ten posmak poniedziałkowego czilałtu, a nie goni Cię jeszcze wizja rozpierdolu w weekend, może być naprawdę dobrym dniem, nawet gdy wszystko dzieje się na odwrót. Nawet gdy pada deszcz, uporczywą, wkurwiającą mżawką, nawet gdy w pracy dzieje się za wiele, nawet gdy jest Ci bardzo słabo i nic Ci się nie chce. Nawet, a może szczególnie wtedy.
Pijesz sobie kakao, palisz wiśniowe papierosy, czytasz o tym dlaczego stosunek seksualny nie istnieje i nieprzerwanie uśmiechasz się pod nosem. A w głowie tylko nieustannie nihilizm, cynizm, sarkazm i orgazm.

Jeszcze będzie normalnie
Jeszcze będzie przepięknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz