czwartek, 23 lutego 2012

Jestem kwiat.

leciutki puch, wykonuję zwiewny ruch.

i wszystko co napisane zostało dotąd dziś i co napisane dopiero zostanie,wyjaśnia się w dwóch zdaniach:
- How do you know when you're in love?
- All the songs make sense.
a jakby jeszcze tego było mało, all the smiles make you singing (when you're at home ofc.) a wszyscy ludzie na ulicy są tak autentycznie zabawni, jakby świat chciał się jednoczyć z Tobą.
Jeszcze nieco ponad dobę wcześniej mówiłam, że muszę przestać się gapić na Ruska, bo nie ogarniam co się na zajęciach dzieje.
Ale kiedy tak sobie siedzisz, sweter w sweter, tylko o niecałe dwa muśnięcia za daleko i zbyt oczywiście, to żaden międzynarodowy system finansowy nie jest w stanie zaburzyć idealnego błogostanu wgapiania się w Twoje dłonie, buty, uda, usta, załamania uszu, sploty na rękawie i ten jeden niesforny lok. Oesu, tak to przesłodziłam, że zaraz sama się zrzygam. I ja wiem oczywiście, że w 40% to głównie mieszanka egzotyki i pretensjonalności, doprawiona odrobiną skurwielstwa, które tak bardzo kurwa mięknie, kiedy się uśmiechasz.
Powiadają, że cudownym środkiem upiększającym jest codzienne uprawianie seksu. Osobiście uważam, że jako początkowy substytut wystarczy półtoragodzinna wymiana feromonów.  Oh mirror, you're so wonderful today!
I gdybyś chociaż w jednej dziesiątej zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo znieczulasz mnie na wszystko inne i jaką roztańczoną mnie zostawiasz, pewnie byś nawet nie uwierzył.
Or you've known it before.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz