wtorek, 21 lutego 2012

Wait.

nie, że ja. Właśnie bardziej jako prośba, adresowana do Ciebie, bo zrozumiesz.
Wait, turn around, do something? Well.
Magiczny łańcuszek po naoglądaniu się komedii romantycznych. O Boże i znów rzeczywistość jebie Cię po pysku, bo jest luty a nie lipiec, a narrator nie mówi po francusku. And you know you should stop complaining...
bo nie może być aż tak pesymistycznie. nawet tu, w tej, smutnej teraz cholernie, byłej stolicy polskiej piosenki. Co z tego, że nie Paryż. Co z tego, że 23-letni mężczyźni nie są kurwa odpowiedzialni jak na filmach. Że w realiach wszyscy jesteśmy oderwanymi od cyca matki ziemi szczeniętami, które z braku lepszego zajęcia gonią własny ogon. No to co. Leżysz i wzruszasz ramionami i w zasadzie to myślisz, że można by już skończyć tę pisaninę, ale puenta nie chce się znaleźć. Trudno. Będzie bez puenty.
23:50

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz