wtorek, 17 stycznia 2012

Ciary-mary.

i nie jest to bynajmniej seplenienie.

W każdym razie miało być pesymistycznie, a będzie ciut mniej. Nadal co prawda w głowie rozbrzmiewa o ja wam mówię wszystko chuj, niemniej jednak, jednak. Proporcje czasu spędzanego na uczelni do ilości snu jak na razie 2:1. Kawa, Camele, Ibuprofen i glukoza.
Dwie kawy, mentole i gitara też dają radę, chociaż tu już bardziej mam na myśli stan psychiczny, bo czasem dobra przerwa w napiętym grafiku potrafi zdziałać więcej niż tydzień wolnego. ^^  

I co, że zombie mode, że paznokcie do krwi, odciski od długopisu i zamglone oczy. Co z tego, że się dymem zachłystuję, że nie mogę kontrolować papierosa w dłoni i że powieki drżą/drgają niebezpiecznie.
Nieważne.
jakoś tak teraz w okolicach północy, chodzi głównie o uśmiech, boski chillout, cynamon w powietrzu i te ciary właśnie.
i żeby nie chcieć nic ponadto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz