fuckin' awesomeness.
takie zajebiste dni ostatnie, takie (...)!
shiatsu, gitara i fiołkowe (bzowe?) kadzidełka.
kurwa, kurwa, tętno sto dwadzieścia i zawroty głowy, ale i tak najlepiej gdy wychodzisz.
Pięć minut spaceru i zamieniasz się w bałwana. White sensation, walkin' in the winter wonderland.
A potem V. V for Vendetta i wychodzenie przez okno na papierosa i kadzidła znów, tak mi jest beztrosko!
Farba, róż i tusz, bo kiedy nie stresujesz się "zewnętrzem" cieszą Cię naprawdę szczegóły. Ach, jeszcze wiśniowe papierosy plus ta waniliowa kawa, wszystko co prawda aromatyzowane, artificial luxury made in Poland, ale cieszy i tak.
Chyba właśnie dokładnie takiego urlopu potrzebowałam.
me: is it weird that I talk to myself so much?
me: yeah a little bit
me: still, it could be worse man. We could be a killer
me: das true
me: I'm hungry
me: me too, let’s eat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz