czwartek, 15 marca 2012

For what it's worth.

Got no friends, got no lover.
I znowu sypiam jak pojebana. 4 godziny w nocy, bo wysokie iq predestynuje mnie do siedzenia do późna, a potem jeszcze 4 w dzień bo rozleniwiony organizm domaga się drzemki. Drzemka zaś w założeniu kilkunastominutowa przeciąga się do godz. 22 kiedy to wstajesz tylko po zimną herbatę i obserwujesz przez okno jak włamali się do sklepu obok. Ale jazda! Prawie jak na amerykańskich filmach. A potem znowu nie robisz nic i znowu masz bezczelny wyrzut sumienia, że zawiedziesz swoją cudowną promotorkę. A przecież, skoro piszesz na temat który sama sobie ustaliłaś, to ta magisterka powinna być niekończącym się poszukiwaniem nowych idei, pełnym entuzjazmu i satysfakcji z samego faktu kreacji czegoś tak zajebistego, a nie przykrym obowiązkiem, który należy odpierdolić, bo takie są ogólnie ustalone reguły. Ale ciągle mam nadzieję, że się kiedyś obudzę. Że wezmę się za to wszystko za co wziąć się muszę i że zwykły telefon od fryzjerki nie będzie wytrącał mnie z równowagi i rujnował planów na najbliższe kilka dni. Whatever.
A na sam koniec grafika. Cykl dobowy, or sth. like that.
i Saszka jakoś daleko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz