niedziela, 22 kwietnia 2012

Catch the sun before it's gone.

W każdym najmniejszym szczególe. W refleksach pomalowanych na zielono okularów, w szybach tramwajów, w witrynach sklepów. W truskawkowym płaszczu.
I przez moment jest najlepiej, jak tylko może być. Z tą marchewkową burzą na głowie i wiśniowym papierosem pomiędzy rozciągniętymi w delikatnym półuśmiechu wargami, krocząc dumnie po rozjebanym totalnie "dworcu tymczasowym Wrocław Główny". Like a fucking movie princess.

-Przecież nie będę non stop nosiła okularów przeciwsłonecznych. Nie jestem jakąś jebaną celebrytką.
-Ale oni o tym nie wiedzą. Możesz wozić się jak chcesz.

no w zasadzie.
to trochę też jakby klimat miasta i eventu zobowiązywał.
a potem ta afterka w boskiej komedii, gdzie kible pełniły rolę dziewiątego kręgu piekieł, ale za to shoty z pigwówki pierwsza klasa i płynne ulice rynku i lazurowe, tak bardzo, po prostu lazurowe.
i dla takich właśnie chwil dobrze jest czasem po prostu wypełnić wniosek aplikacyjny.
a w całym tym czerwono-niebieskim, imbirowo-pigwowym galimatiasie nawet fakt, że napisałeś do mnie po dwóch tygodniach ciszy jakoś stracił na znaczeniu.
taki dziwny splot wydarzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz