niedziela, 8 kwietnia 2012

What the world needs now

...?
zakończenie dowolne.
znowu są święta. znowu śpię kilkanaście godzin za długo, znowu obżeram się z iście bulimiczną ekstazą w oczach, znowu oglądam w tv filmy z bliźniaczkami Olsen z czasów kiedy były jeszcze słodkimi dziewczynkami a nie zblazowanymi anorektyczkami, no i obowiązkowo Shreka. Tak jakby dla równowagi.
Tym razem jednak istnieje duża szansa, że w końcu mi się święta popierdolą, bo nie dość, że na dworze śniegu więcej niż w Boże Narodzenie, to jeszcze romantyczne komedie z Wigilią i świątecznymi piosenkami w tle, a na dodatek od rana po głowie chodzą mi kolędy. Wiesz, wracasz z kościoła o 7 rano i nucisz pod nosem Bóg się rodzi, zupełnie nie wiadomo skąd. Swoją drogą całą mszę zajmowałam się telepatycznym przekazem pt: skończ waść pierdolić, bo nie wierzę, jak bardzo można próbować zepsuć ludziom święta. Nasz Bóg zmartwychwstaje, cieszmy się i radujmy, ale pamiętajcie o apokalipsie, bo będzie źle. Aaa! Take me out of here. Pomiędzy zaś próbami dotarcia do mózgu księdza wikarego, zajmowałam się dogłębnie, doszczętnie i szczegółowo wizją Ciebie. Szczególnie zaś mnie, Ciebie, Alfy i Romeo (Romea?). zupełnie jakby te głupie gadki, że wyrwałeś mnie na zdjęcia przy furze były prawdziwe. Nie, nie. Alfa to symbol tylko taki, bardziej z koszulką związany i całym tym fiołem no i oczywiście z seksem w samochodzie, który nie wiedzieć czemu nie chce mi ostatnio wyjść z głowy. I to, że śnisz mi się trzecią noc pod rząd, śnisz się w fazie R.E.M., więc to nie tak, że ja sobie Ciebie śnię na jawię, tylko Ty sam. I jak na razie wszystko zamyka się w fazie śnienia i kilku dwukropków z gwiazdką na odległość.
A przecież nie dalej jak trzy miesiące temu ze szklącymi się serduszkami w oczach (tak, tymi samymi serduszkami, tymi z chatki i wszystkich innych przypadków) zaklinałaś się, że jeśli tylko byłby wolny to już, teraz, zaraz ciągniesz go pod ołtarz, żeby Ci go ktoś przypadkiem nie podpierdolił. Taki dobry chłopak z niego. A teraz? A teraz jest wolny już od prawie miesiąca, a Ty nadal jesteś panną, mało tego!, poza tymi dwukropkami żadna deklaracja paść nie chce lub nie może. Bo to jednak za wcześnie może, bo to przecież psiapsióła, bo pięć lat, bo co ludzie powiedzą, bo jak to wytłumaczyć światu, że tak się zdarza, że to normalne przecież, że iskry, ćmy w brzuchu i trzy tony śmiechu, że ludzie, prawie obcy mi ludzie, pytają się cyt. "czemu się za niego nie biorę". A mi serduszka stają w gardle, zamiast dalej w oczach świecić i płaczliwym nieco głosem oznajmiam, że nie mogę. Bo proszę państwa jestem wrażliwą cipą z rozbudowanym modułem wyrzutów sumienia i totalną atrofią instynktu samozachowawczego i walki o swoje.
A poza tym za rzadko piszesz.*
I jeszcze otyły Hawajczyk w tle, wygrywający na ukulele Somewhere over the rainbow i taki przy tym jest ambiwalentny, taki jednocześnie radosny i melancholijny, że naprawdę sobie myślisz, że to możliwe, żeby tak się zakochać jak na filmach

*No chyba, że to ja już dryfuję za bardzo i to co kiedyś było wystarczające już jest za ciasne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz