środa, 9 maja 2012

Take me somewhere nice.

"Nie ma żadnej możliwości, by sprawdzić, która decyzja jest lepsza, bo nie istnieje możliwość porównania. Człowiek przeżywa wszystko po raz pierwszy i bez przygotowania. To tak, jakby aktor grał przedstawienie bez żadnej próby. Cóż może być warte życie, jeśli pierwsza próba jest życiem ostatecznym? Dlatego życie zawsze przypomina szkic. Ale nawet szkic nie jest właściwym określeniem, bo szkic to zawsze zarys czegoś, przygotowanie do obrazu, gdy tymczasem szkic, jakim jest nasze życie, to szkic bez obrazu, szkic do czegoś, czego nie będzie."
Milan K. na początek dla tych którzy klasyków nie znają na pamięć. ;)
Zasadniczo z trzech słów tytułowych najbliższe mi dziś to pierwsze. Wszystko jest tak cholernie nieznośnie, ale tak dopiero od 3 godzin, może mniej. Tak jakby nagle, nie wiadomo skąd...
Jesteś maniakalno-depresyjna!
well, tell me something I don't know.
W sumie nie. W sumie to od momentu kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że może jeszcze za wcześnie na panikę, ale na Boga, mam 23 lata i do tego stopnia błądzę, że już nawet ciotki zaczynają się niepokoić. I czuję się tak jakbym wlazła do wagonika w wesołym miasteczku, a on się zablokował i tak sobie jeżdżę i jeżdżę w kółko i mam zawroty głowy i rzygam tym już niemalże, ale to się dalej kręci. Tunel strachu, roller coaster, diabelski młyn, karuzela z kucykami i tak kurwa non stop w ciągu. Ten sam schemat, tak bardzo schematyczny schemat, że już nawet nie zdaję sobie sprawy z jego obecności, tylko on po prostu, gdzieś tam z boku jest.
Jestem w błędnym-kurwa-kole pt. jesteś taką fajną laską, ale tak bardzo nie dla mnie. The same story all over again. Bo ty mnie tak zajebiście rozumiesz, bo tak fajnie się z tobą gada, bo jesteś taka miła, bo nawet mi się podobasz, ale...
bo jesteś pierdoloną zbieraniną suplementów ideałów. Jak brakujące mikroelementy, odzwierciedlasz im wszystko to czego nie mają ich obecne narzeczone, dziewczyny, kochanki, popychadła etc.
Jesteś ładna, mądra, miła i układna. Przy pewnych siebie zdzirach masz tą suotką nieśmiałość, a przy tępych strzałach ze wsi sprawiasz wrażenie godne Korby z Lejdis.
A potem ryczysz w kiblu, ryczysz w poduszkę, ryczysz idąc nocnymi uliczkami i myślisz sobie, że może nawet byłoby miło spotkać jakiegoś zabłąkanego psychopatę, że może zawsze jakaś bratnia dusza, a nawet pojebane love-story. Oczywiście wiesz, że nie byłoby miło, w najmniejszym nawet szczególe, niemniej jednak nie jesteś w stanie odpowiadać za projekcje twojego mózgu w stanach tak skrajnego niedoboru serotoniny. I powoli siada wszystko. Siada alchemia, gospodarka hydrologiczna organizmu, system auto-motywacyjny, nie wspominając już o morale. A przecież jednak gdzieś w najgłębszych zakamarkach umysłu, zawsze siedzi Bob Marley i nuci everything's gonna be alright. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że chcesz jednak bezpiecznie dojść do domu i że ta cholerna potrzeba spania z jego zdjęciem to tylko tymczasowe spięcie na synapsach. And that's great in some way.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz