środa, 16 maja 2012

It ain't over till it's over.

it ain't better, till it's better, then.
and now it definitely is.

może to zmiana nawyków, może muzyki, a może trzy kawy w tym dwie z cynamonem i goździkowe papierosy?
pewnie to, że spałam do 10 i nie poszłam do pracy też ma jakieś znaczenie. może nawet niebagatelne, bo trochę boję się jutra rana i tych formułek klepanych aż do zdarcia krtani. ale tylko trochę.
oh my! puściło się właśnie w pokoju od mojej współlokatorki pinkfloydowe wish you were here.
but I'm not sure if I wish.
nie ma. rozumiesz? nie ma. n i e  m a.
i nie traktuj jakby być miało.
no i sianuj to co masz. bo reggae jest takie fajne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz