czwartek, 31 maja 2012

This is not a love song.

happy to have, not to have not.

aczkolwiek wystarczają naprawdę najprostsze rzeczy, gesty, słowa. Oh, give me the words that tell me nothing, oh give.
wystarczą pierwsze sezonowe truskawki (wiem, że jadłam wcześniej, ale to nie to samo. nie ma nigdzie takich truskawek jak te polskie. i nigdy nie smakują tak jak w maju.), wystarczy ostatni ciepły, majowy deszcz (i aż żałowałam, że nie mam cycków na wierzchu [o dziwo!]. Nie to żeby potrzebowały rosnąć, ale tak sobie pomyślałam, że może to by było dla nich miłe.), wystarczy jeden mail na tydzień (no w zasadzie nie wystarczy, ale jak jest, to dobrze), wystarczą elektroniczne ethno dźwięki (who's the guy you're following?), kolorowa kołdra i to, że wszystko układa się w serducha. Kałuże, plamy na szafce, mleko na kawie, cienie pod oczami i nitki wyciągnięte ze spodni.
proszę pana, proszę pana, taka jestem zakochana.
a na dodatek te truskawki, zawinięte w kakaowe pancakes'y (genialny patent!) i bita śmietana. I'm in heaven somehow. i chuj z czterema miliardami kalorii, jakoś pójdzie. ciocia dobra rada rekomenduje: seks albo brzuszki.
w sumie, jakby nie patrzeć, pierwsza wersja chyba mniej obciąża kręgosłup. i endorfin jakoś więcej. ale z drugiej strony, opcja nr 2 nie wymaga zaangażowania osób pośrednich, co w jakiś sposób czyni ją bardziej komfortową.
zresztą both options don't matter now. Mam świeżutką Kossakowską i dopóki nie skończę, to raczej nic innego liczyć się nie będzie.
A co do wizualizacji, jak bardzo szczęśliwa i rozmlaskana jestem:
that's how I feel about you.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz