piątek, 23 września 2011

Ogólnoopolska akcja wkurwieniowa.

mam dość. mamo, tato chcę do domu. źle mi tutaj, z tym gipsem cholernym, z mokrymi włosami, wyrwanym kontaktem, osami i innym wstrętnym robactwem. Księżniczka maruderka mode on. Chcę, potrzebuję teraz, empatii, wzruszania, głaskania po głowie i szeroko pojętego wsparcia. Oczywiście w ramach akcji "chcesz-dostajesz" wszystko idzie na odwrót. Mam katechetkę z wybujałym sumieniem, która w gruncie rzeczy nie może mi pomóc, bo pisze magisterkę przez gg. Poważnie. I nadal nie opracowałam przenoszenia pełnych kubków z pomieszczeń do pomieszczeń i chyba z kulami c'est impossible. Idę na herbatę i spędzam w kuchni około 40 minut, zamiast po ludzku móc ją wypić przed komputerem. No ale przecież mam tyle tego czasu...
Mam też wspaniałych znajomych, którzy (przy odrobinie dobrej woli) napiszą jakieś współczujące pitu-pitu i przechodzą do swoich próśb, pytań, wymagań, znośnych czasem, czasem wkurwiających. Prym we wkurwianiu zdecydowanie należy dziś do, na razie jednoosobowej ale mogącej się rozrosnąć, bandy jebanych ćpunów. Ekhm pardon. Bandy jebanych eksploratorów wyższych stanów świadomości. Astro hasło, też mu się zwidziało. Nie to, żebym ja nie chciała tego hasła dać, ale nie teraz. Nie dziś, nie w tych okolicznościach, nie kiedy potrzebuję, żeby mnie ktoś odwiedził i rozbawił. W tym przypadku mój drogi faux pas osiągnęło znaczny kaliber. Ale zresztą, kto by się przejmował niezręcznością sytuacji, kiedy taaaaakie możliwości przed Tobą !

ja pierdolę.

dobrze, że jest Ignaś i e-booki Kossakowskiej. już przechodzi kurwica, jest lepiej. owszem, niesmak zostaje, ale ostatecznie przecież... ludzie to chuje.

Eryzje dziś chyba. I  nie wiem skąd i po co pamiętam takie rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz