poniedziałek, 26 września 2011

We got more than we had before.

Glitch bitch. I idm i cały reszta eksperymentalnej muzyki. Amerykańskie dolary i Eskmo i stąd też tytuł, bo zdziwiłam się dzisiaj, że słowa tej piosenki idą tak, a nie inaczej. Zawsze mi się zdawało, że jest tam coś z formą (nie wiedzieć w sumie czemu).

Zastrzyki bolą za każdym razem bardziej, a ta cudowna, zielona wróżka-śmieszka uczyniła mnie dziś rozlazłą nieco, aczkolwiek mimo tego nadzwyczaj kreatywną i hipsterską nawet jakby.
Coś wczoraj wspominałam o Ignacym i jego wpływie na moje sny. I jest to prawdą, jakkolwiek jednocześnie sypiam bardzo niespokojnie. Nie ma ranka, żebym nie budziła się z wyłączonym telefonem pod łóżkiem, poduszką wyrzuconą na środek pokoju lub innymi oznakami aktywności w trakcie snu. A i sny mam popierdolone jak mało kiedy. Dla przykładu ostatnio śniło mi się niemowlę, które próbowałam nakarmić ze strzykawki, podczas gdy ono spierdalało mi przez ramię, zupełnie jak szczur jakiś. Albo ta, głupia, gruba, zakompleksiona emówa zarzekająca się, że będzie napierdalać wszystkich kibiców legii jak wlezie. Oczywiście musiałam stanąć w obronie biednych, bezbronnych kibiców i bić się z nią w holu liceum. A jak już zaczęłam, to ta kretynka wyciągnęła nóż i przebiła sobie podniebienie. oO. cóż za desperacja. I bardzo mnie to wkurwiło, bo przecież nie znałyśmy się na tyle, żeby mogła się bezkarnie na mnie zabić!.
Dodajmy do tego 24 linie tramwajowe i jedną dodatkową na sobotę, kursujące po Częstochowie, którymi podróżuję z nogą w gipsie, w towarzystwie mojego eks, który notabene, jest również ojcem wyżej wspomnianego niemowlęcia.
(I skąd w ogóle, kurwa, w Częstochowie ZWM?!)
Przy tym natężeniu snów, dobrze, że tylko poduszka ląduje na podłodze. ^^
Kossakowska na razie nadal leży odłogiem. Tak się opierdalam, że nie mam nawet czasu czytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz