środa, 30 listopada 2011

To się może udać.

Kij Ci w nery, palec Ci w oku, pies Ci mordę lizał, daj mi święty spokój.

tak na początek. Huśtawki, huśtaweczki. To się buja, a ja się bujam razem z nim. Listopad minął jak z bicza trzasł. Raz, dwa, świst i nie ma. I zaraz znowu święta. Ale jeszcze najpierw, cztery dni andrzejek, patrz jak ładnie świętujemy dla Ciebie. Do porzygu sumienia prawie że. Co nie zmienia faktu, że projekty były dobre i że jakoś się z tym wszystkim obrobiłam. Mogę odpocząć, nawlekać oczka, robić papierowe żurawie i piec ciastka. Tak bardzo dobrze, tak potrzebuję.

i Świetlicki. dużo Świetlickiego, dużo kotów, Marylin Monroe i Bogarta.
i papierosy, gdyż bez nich zmarłbym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz