niedziela, 16 października 2011

I am You.

and I'm totally shpongled.
Przypadkiem przypomniane przez Dziurkoską Shpongle okazały się hitem dzisiejszego wieczoru. Ineffable mysteries from Shpongleland, dużo świeczek i koc. Pływam i pławię się w dźwiękach, robiąc sobie muzykoterapię dla meteopatii. Wcześniej jeszcze, co też napisać muszę, rżałam i piałam jak szalona przy historii Margot co jeździ na tirach i poprzednio wspomnianej już świętej Asi oraz Czarnej Grety. Nowa, bulwersująca, wulgarna i subtelna powieść o kierowcach tirów, cudach i gwiazdach naszego show-biznesu.
(...) Z szarego nieba, napuchniętego od kwaśnego deszczu, na dach szkoły podstawowej nr 66 zszedł do niej radioaktywny anioł, stanął, rozsunął poły płaszczyka i smutno zagrał fugę. To było b. piękne. I usłyszała święta głos z nieba: 
- Wstań. Rzuć swoje kule i idź w noc. Szukaj go. 
- Jakże ja pójdę w noc, gdy niezdolnam?
- Wstań, jesteś uzdrowiona. (...)
 I zrozumiała, że to szatan do niej przemawia, bo miała iść w noc, która jest jego domeną, szukać mężczyzny... I odpowiedziała mu:
- Idź precz, albowiem do nieczystości mnie namawiasz.
Ledwo wyrzekła te słowa, anioł rozchylił jeszcze raz poły płaszcza i wtedy wszystko stało się wiadome (był to zwykły zboczek wprost z piekła). 
Mały fragment na próbę i wracam czytać dalej. Przy Shponglach oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz