niedziela, 9 października 2011

Sister, you've got to listen.

Weekend w rytmie Brodki. Weekend częściowo Wrocławski, pomimo wszystko, udany. Trzy świeczki, liliowe, różowe, fioletowe, pachnące, w szkło zapakowane. Trzy świeczki made in Vietnam z IKEA za 9,99. Woskowa rozpusta. Weekend wkurwów i rozpaczy, przechodzącej w absolutną obojętność. Obojętnie tu na jawie, a w głowie, w półśnie, nowi bohaterowie. Ciągnie mnie na zakupy. Spend it. Spend it all bitch. Oh no, I can't!

Naturalnie jakoś wypisałam się. Jak wysychający flamaster, wykończony długopis i stępiony ołówek. Nagle brakło mi wewnętrznego tuszu do pisania o sennych spazmach. Na jeden konkretny temat. Na te konkretne spazmy właśnie. I nie zanosi się na razie na ślinienie końcówek, bo nowe historie są bardzo pochłaniające. 

Dobijam się, dobijam się i sprawdzam czy otwarte. I krzyczę znów za dużo słów, za dużo słów na marne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz