środa, 12 października 2011

Superstylin'

Chmury odpłynęły straszyć gdzieś nad południową Białoruś, pozwalając się jeszcze trochę pocieszyć słońcem. Stąd też i humor lepszy, muzyka weselsza i nawet te 7 kilogramów rzeźby chirurgicznej na nodze przeszkadza jakoś mniej. Niewyobrażalnie wielka radość związana z możliwością założenia różowych okularów i wyjścia na balkon. Kawa w anty-anatomicznym kubku, który tam, gdzie zwykle kubki miewają ucho, ma serce. A w głośnikach same słoneczne dźwięki, m.in. tytułowe Superstylin'. Zastanawiałam się na początku, czy to aby nie masochizm, puszczać sobie coś tak skocznego w obecnych okolicznościach, ale pogoda utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie. Jest dobrze. A żebyście widzieli jak komicznie próbuję tańczyć na lewej nodze! Cyrk na kulach rzekłabym. :D Swoją drogą istnieje również prawdopodobieństwo, że to właśnie dzięki Superstylin' zafundowałam sobie to wszystko, co mam teraz. Bowiem owego nieszczęsnego wieczoru w Aquarium, niedługo po moim jakże zgrabnym upadku, Mr DJ puścił nic innego jak właśnie tą piosenkę. A ja, starając się za wszelką cenę nie zwracać uwagi na ból, ruszyłam na parkiet podjąć ostatnie żałosne próby tańca, bo przecież nie da się przy tym usiedzieć w miejscu. I w zasadzie, to kto wie, czy nie było to ostateczną przyczyną złamania nogi. Cóż, nie mam tego jak sprawdzić, więc bez zagłębiania się w temat mogę dalej bezkarnie wielbić w/w.
Kurwa, ależ to słońce cudowne! <3
Jeszcze tylko kilka słów o śnie, sugerującym bez wątpienia jakąś psychopatologię o podłożu seksualnym. Znowu uprawiam z T. coś na kształt seksu. Tzn. najpierw się całujemy i wiesz, no, jak zawsze w takich sytuacjach, a potem trzema leniwymi ruchami lewej ręki doprowadzam go do końca i na dodatek do ujebania całej pościeli. Ugh. Kiedy już powoli to sobie uświadamiam, zasychające plamy zaczynają zamieniać się w krew. No i co narobiłeś durniu? Upieprzyłeś najlepszą pościel mojej babci. W celu zmycia powyższych rozpuszczam jakiś proszek we wrzątku, wiesz, ludowe sposoby najlepsze, ale nawet to nie pomaga. No cóż, babcia wybaczy. Cała Częstochowa świętuje. W całym tym festynie przewija się Kubuś, jeszcze długowłosy, z wplecioną we włosy zieloną i niebieską muliną. Sam Pan tatuś mu to zrobił, więc Kubuś wojownik jest bardzo z tego dumny. Pijemy piwo i roztrzaskujemy butelki o chodnik, a następnie udajemy się na Jasną Górę na koncert reggae. Oczywiście tylko ja tam docieram, bo Kubuś wybiera jednak festiwal folkowy na Lisińcu. O.o
Co mi kurwa w głowie siedzi?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz